Pouczający opis H. Schitta dotyczący niewyobrażalnego stopnia zdemoralizowania sądów najwyższych - Trybunałów Koronnych i Litewskich saskiej Rzeczypospolitej wart jest pro memoria przytoczenia in extenso. Otóż pisał autor jeszcze w roku 1866
"/.../ rozpusty i zbytki różnorodne, zagęszczone wszędzie prawie, które się najjaskrawiej objawiały na wszelkiego rodzaju zebraniach, a szczególniej na zgromadzeniach trybunalskich. Działy się tamsceny oburzające, a ciągłe biesiady, hulanki, tańce i pijatyki bywały powodem, ze sprawiedliwość zupełnie prawie legła odłogiem, lub nie była sprawiedliwością lecz wygodą dla tych , co mieli wpływ stanowczy na sędziów.
Co się tam działo łatwo wyobrazić sobie, jeśli Wacławowi Rzewuskiemu poczytywano już za zasługę, ze podczas jego marszałkostwa w trybunale koronnym na częstych ucztach urzędowych u niego księża nie stawiali się jak zwykle do pląsów. Na dogodzenie sobie, na uczty i pijatyki bezwstydne znalazły się środki, ale na potrzeby publiczne nie było ich wcale".
Aż trudno uwierzyć........
PS. Byliśmy kiedyś na Żmudzi i spotkaliśmy w niewielkim kościółku Polaka z Moskwy. Porozmawialiśmy trochę o czasach saskich, przytoczyłem mu owo słynne powiedzenie "Za Sasa jedz pij i popuszczaj pasa"- na co on spojrzał na mnie ze smutkiem i powiedział- cytuję dosłownie: "Przepili Rzeczpospolitą". Koniec cytatu